„Przestań! To tylko zdjęcie” O sharentingu i granicach dziecka

2025-07-23 10:02:45

Artur Prażak
W ostatnich dniach dużo mówi się o sharentingu – czyli publikowaniu wizerunku dziecka w internecie przez jego rodziców. Wzbudziła to między innymi nowa inicjatywa jednej z influencerek, która ogłosiła, że jej fundacja będzie wspierać rodziców w tym zakresie. Według niej dzielenie się zdjęciami dzieci online to forma pielęgnowania rodzicielstwa i budowania pozytywnego wizerunku. Z mojej perspektywy – jako psychologa – to jednak przede wszystkim temat wymagający dużej ostrożności, empatii i świadomości skutków, których często nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Publikowanie zdjęć dzieci w sieci wydaje się dziś czymś naturalnym. Robi to wielu rodziców – czasem spontanicznie, czasem z dumy, czasem z potrzeby pokazania światu codzienności swojej rodziny. Ale to, co dla dorosłego jest tylko postem, dla dziecka może być doświadczeniem, które zostaje w nim na długo. Nie dlatego, że rozumie konsekwencje – ale dlatego, że jego granice zostały naruszone, a zaufanie może zostać zachwiane. Dziecko, które widzi swoje prywatne momenty udostępnione szerokiej publiczności, może czuć się zawstydzone, wyeksponowane, bez wpływu na to, jak wygląda jego własna historia w internecie. Nie chodzi tu o krytykowanie rodziców. Większość z nich działa w dobrej wierze. Ale warto mieć świadomość, że internet nie zapomina. Zdjęcia raz udostępnione mogą zostać zapisane, skopiowane, przetworzone. Istnieją aplikacje pozwalające przerabiać fotografie w sposób, który narusza godność osoby na zdjęciu. Co więcej, coraz częściej mówi się o ryzyku wykorzystania takich zdjęć przez środowiska przestępcze, także o charakterze seksualnym. Publikując pozornie niewinne zdjęcie dziecka w kąpieli, na plaży czy w sytuacji intymnej, rodzic – często nieświadomie – wystawia je na niebezpieczeństwo. Sharenting to nie tylko kwestia bezpieczeństwa. To również temat związany z emocjami, tożsamością i relacjami. Wielu nastolatków przyznaje, że czuje wstyd, złość lub zażenowanie, gdy ich zdjęcia z dzieciństwa – często kompromitujące – wciąż krążą po sieci. Bywa, że są one punktem zaczepienia dla rówieśników, źródłem hejtu lub obiektem kpin. Niektóre dzieci mówią wprost: „Nie mam wpływu na to, jak wygląda moje dzieciństwo w oczach innych. Mama mnie nie zapytała, po prostu wrzuciła.” Zgodnie z polskim prawem to rodzice decydują o wizerunku dziecka. Ale jednocześnie są zobowiązani działać w jego najlepszym interesie. A to oznacza również ochronę prywatności, intymności i godności. Zanim opublikujemy kolejne zdjęcie – nawet najpiękniejsze, najsłodsze i najbardziej „rodzinne” – warto się na chwilę zatrzymać. Czy nasze dziecko, za pięć, dziesięć czy piętnaście lat, będzie z tego zdjęcia dumne? Czy będzie czuło się bezpiecznie z tym, że zobaczyli je nie tylko dziadkowie, ale i setki obcych ludzi? Nie każde wspomnienie musi trafiać do internetu. Są takie, które wystarczą w albumie, ramce na komodzie albo po prostu – w sercu. Dzieci zasługują na dzieciństwo, które nie jest publiczne. Na chwilę tylko dla siebie i swoich najbliższych. Na możliwość budowania swojej tożsamości na własnych zasadach, a nie w cieniu cudzych postów. Jeśli więc pytasz mnie jako psychologa, co sądzę o sharentingu – odpowiem: to złożone zjawisko, które wymaga namysłu, a nie automatyzmu. I troski, a nie lajków. Udostępnij Etykiety: artur prażak dzieci w internecie dzieciństwo offline ochrona wizerunku dziecka odpowiedzialne publikowanie parenting prywatność dzieci psychologia dziecięca rodzicielstwo sharenting zagrożenia online
Popularność: 0    Powrót

Komentarze

Tytuł
Odpowiedź
Imię/Nick
Wpisz kod z obrazka
Captcha

Załóż konto za darmo

Psycholog Klient
lub zaloguj
facebook
Co możemy zmienić na DobryPsycholog.pl?
aby lepiej odpowiadał Twoim potrzebom