Cisza po drugiej stronie ekranu. O agresji nastolatków w internecie

2025-05-23 09:11:10   Artur Prażak
Są rzeczy, których nie widać. Nie widać łez, które spływają po policzkach piętnastolatki, gdy po raz kolejny ktoś komentuje jej zdjęcie słowami: "kto cię w ogóle chciał?" W serialu „Adolescent” jest scena, która długo zostaje w pamięci. Matka nastoletniego chłopca, wezwana na przesłuchanie po serii dramatycznych zdarzeń, mówi cicho: „A myśleliśmy, że jest bezpieczny, bo był w swoim pokoju.” To jedno zdanie odsłania bolesną prawdę: złudzenie bezpieczeństwa, jakie daje zamknięty pokój i drzwi od dziecięcego świata. W dobie internetu to, co kiedyś chroniło, dziś może odcinać nas od rzeczywistości dziecka. Bo ten pokój to dziś brama – do kontaktów, które nie zawsze są przyjazne, do treści, które potrafią ranić, i do społeczności, w której łatwo zostać ofiarą lub sprawcą. Nie chodzi o to, by straszyć. Chodzi o to, by widzieć. I być obecnym – nawet wtedy, gdy dziecko jest za ścianą, z pozoru „bezpieczne”. Nie widać dłoni trzynastolatka, który zaciska pięści po kolejnym ośmieszającym memie z jego twarzą. Nie widać też tych, którzy klikają „lubię to”, nie czując, że właśnie stali się częścią przemocy. Internet – przestrzeń bez granic, ale też często bez odpowiedzialności. Miejsce, gdzie młodzież nie tylko się bawi i uczy, ale także rani – siebie nawzajem. Z raportu NASK „Nastolatki 3.0” (2023) wynika, że niemal 40% młodych ludzi doświadczyło agresji w sieci. Wyzwiska, poniżanie, ośmieszanie – najczęściej z powodu wyglądu. Co trzeci nastolatek zna ofiarę takiej przemocy. Co trzeci – to może być kolega z klasy, siostra, własne dziecko. Ale agresja internetowa nie zaczyna się od nienawiści. Zaczyna się od braku wrażliwości. Od momentu, w którym przestajemy widzieć drugiego człowieka po drugiej stronie ekranu. W gabinecie widzę to codziennie. Dzieci i młodzież nie przychodzą z hasłem "jestem ofiarą cyberprzemocy". Przychodzą z bólem brzucha, z niechęcią do szkoły, z przemęczeniem, z milczeniem. Nierzadko sami nie rozumieją, co się z nimi dzieje. Czasem dopiero przy trzecim spotkaniu wypływa, że ktoś ich publicznie ośmieszył, że ktoś rozesłał przerobione zdjęcie, że ktoś napisał „lepiej by było, gdybyś zniknęła”. Młodzież żyje w przestrzeni cyfrowej. Tam są ich przyjaźnie, relacje, konflikty. Tam toczą się wojny o uwagę, akceptację i tożsamość. A dorośli często nie mają pojęcia, co się dzieje. Raport NASK pokazuje to bardzo wyraźnie: 60% rodziców uważa, że ich dziecko nigdy nie doświadczyło przemocy w internecie. Większość się myli. Co więc możemy zrobić jako dorośli? Przede wszystkim: nie lekceważyć sygnałów. Zmiana nastroju, wycofanie, nagła niechęć do szkoły – to mogą być echa przemocy, która nie zostawia siniaków. Po drugie: rozmawiać. Nie kontrolować, nie sprawdzać historii przeglądarki, ale stworzyć przestrzeń, w której młody człowiek powie: „coś mnie zraniło” – i zostanie wysłuchany bez pouczania. Po trzecie: być przewodnikiem w świecie, którego nie rozumiemy tak dobrze, jak nam się wydaje. To nie my dorastaliśmy w rzeczywistości, gdzie kliknięcie „udostępnij” może złamać komuś życie. Agresja w sieci to nie „internetowy problem”. To ludzki problem, który ujawnia się tam, gdzie słabnie empatia i znika odpowiedzialność. To test dla naszej dorosłości – czy potrafimy nauczyć młodych ludzi, że odwaga to nie tylko powiedzieć „coś jest śmieszne”, ale też „to jest krzywdzące, przestań”. Zacznijmy od tego. Zanim po drugiej stronie ekranu znów zapadnie cisza.
Popularność: 0    Powrót

Komentarze

Tytuł
Odpowiedź
Imię/Nick
Wpisz kod z obrazka
Captcha

Załóż konto za darmo

Psycholog Klient
lub zaloguj
facebook
Co możemy zmienić na DobryPsycholog.pl?
aby lepiej odpowiadał Twoim potrzebom